Alergeny mnie zaatakowały. Bezwzględne bestie, nie odpuszczą nawet
na długi łykend. Nie nadaje się do życia. Straciłam zmysł smaku i nie
będę mogła delektować się pyszniusią pizzą, którą stworze dziś na obiad.
Łzy mi płyną strumieniami, ledwo słyszę na jedno uszko. Jestem
przymulona i zła. Na dniach pojdę do lekarza pierwszego kontaktu. Niech
mi poradzi co mam robić. Pójść na jakieś odczulanie? A może lekarz
dysponuje mocą przepisania silniejszych leków antyhistaminowych niż
dichlorowodorek cetyryzyny (bo on już na mnie nie działa)?
Trzeba coś zrobić, bo jeśli alergia będzie postępować dalej w takim tempie jak dotychczas to za rok umrę na skutek wstrząsu anafilaktycznego. Co to byłaby za strata dla ludzkości, doprawdy.
Trzeba coś zrobić, bo jeśli alergia będzie postępować dalej w takim tempie jak dotychczas to za rok umrę na skutek wstrząsu anafilaktycznego. Co to byłaby za strata dla ludzkości, doprawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz