Jestem aktualnie w trakcie przygotowań do sesji poprawkowej. Nigdy
tyle się nie uczyłam i nie jestem do tego przyzwyczajona. Całe życie
leżałam i się opierdalałam, a dobre ocenki jakoś wpadały same. Do
matury rozszerzonej z biologii uczyłam się godzinę dziennie przez pięć
dni, dłużej nie wytrzymałam. Do egzaminu z chemii na poziomie
podstawowym przygotowywałam się aż 15 minut przed egzaminem. Wszystkie
zdałam niezgorzej. Teraz muszę się napinać, pracować, wysilać.. nie to
co w liceum.
Biochemia jeszcze leży nietknięta. Kiedy mam się jej nauczyć? Muszę
walczyć z 85 pytaniami z zakresu żywienia człowieka. A egzamin z
biochemii odbędzie się już 12 września o 9.30. Odliczanie zostało
rozpoczęte...
Tylko do siebie mogę mieć pretensje. Nie chciało się uczyć w czerwcu,
wolało się przeżywać weltschmerz i karmić gołębie w parku to teraz ma
się zapierdol.
.
.
.
Uroczyście ślubuję, że jeśli zaliczę tę sesje to w przyszłym roku
akademickim zostanę największym kujonem w historii Uniwersytetu
Medycznego w Białymstoku. Tak mi dopomóż bóg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz